Wszyscy fani Apple wczoraj czekali na prezentację nowego iPhone 7 i iPhone 7 Plus, owszem urządzenia bardzo ładne, szczególnie w kolorach Jet Black (połysk) i Black (mat), ale czy to wystarczy? Dla mnie nie. I nie chodzi tu o cenę, która jest przecież taka sama jak w dniu premiery iPhone 6S, ale o to, co sobą reprezentuje nowe dziecko Apple. Wydajnościowo nic nie można zarzucić nowemu modelowi iPhone'a, ale... no właśnie jest to ale... nadal stosunek wielkości ekranu do wielkości całego urządzenia to jakaś kpina. Dodatkowo największa zaleta czyli iOS jest równocześnie największą wadą. Już tłumaczę... zaletą jest dlatego, że system i sprzęt stanowią jedność przez doskonałe zoptymalizowanie, a wada jest dlatego, że kajdany, jakie nakłada Apple na użytkownika są nie do przyjęcia. Personalizacja praktycznie nie istnieje (nie licząc możliwości zmiany tapety i trybu na nocny oraz zmiany kolejności ikonek i tworzenia folderów - LOL), do tego brak obsługi OTG, brak możliwości ustawienia mp3 na dzwonek czy chociażby pobrania mp3 do pamięci urządzenia. Obsługa AVI tez kuleje, DivX - no masa, masa kłód pod nogami.
Dlatego raczej już nigdy nie wrócę do iPhone'a, choć, tak jak powtarzam w czarnej odsłonie urządzenia naprawdę ładne wizualnie. Jedno jest jeszcze pewne, sprzętowo nie są warte swojej ceny.
23 września nowy iPhone trafi na polski rynek.
Komentarze
Prześlij komentarz